Jesień przywitała nas już na dobre. Chociaż ciągle skrywam w sobie głęboką nadzieję na polepszenie aury przed nadejściem zimy. W tym oczekiwaniu na słońce miałem przyjemną okazję poczuć się, choć odrobinę niczym na greckich wakacjach. A to wszystko dzięki zaproszeniu na otwarcie Taverny Akropolis. Grecką gościnność można było poczuć już od wejścia – stoły uginały się pod ciężarem mezedez (μεζέδες), czyli przekąsek tradycyjne podawanych do ouzo oraz helleńskich win, którymi częstowali kelnerzy. W kulinarną podróż po Helladzie zabrał nas szef kuchni – Servet Kovaci.
Z mezedes do gustu przypadły mi najbardziej moje ulubione oliwki kalamata i kalamon, których było pod dostatkiem. Ponadto można było również spróbować wyśmienitego sera feta, znakomitych greckich gołąbków — dolmadakia z liści winogron wypełnionych ryżem, sałatki horiatiki, pieczywa wypiekanego na miejscu, oryginalnych tzatzyków, czy szaszłyków baranich. Choć te ostatnie odstawały od tych, które miałem przyjemność jeść w Grecji. Jak na łasucha przystało, największą frajdę sprawiły mi tradycyjne greckie desery — bakława, która kojarzy mi się z moimi podróżami autostopem po Bałkanach, słodkie galaretki lukumi z orzechami, czy wspaniała chałwa. Niestety ze względu na mój ban na cukier spróbowałem tylko odrobinę, choć bakława smakowała mi na tyle, że z trudem powstrzymałem się, aby nie wynieść ukradkiem całego talerza i spałaszować po kryjomu. 😉 Szkoda, że poza mezedes nie udało mi się spróbować dań oferowanych w karcie, więc ich poziom jest wielką niewiadomą, ale po oryginalne greckie kąski z pewnością wpadnę, bo można je również zabrać z restauracji na wrocławskim rynku na wynos.
Taverna Akropolis || Rynek 20/21, Wrocław
4 komentarze
Na widok antipasti świecą mi się oczy 😀 takie dobre gatunkowo oliwki są wyborne :}
Jak najbardziej 🙂 Za takie oliwki można dać się pokroić 🙂
Wszystko wyglada bardzo wytwornie i apetycznie, nie dziwię się pokusie zjedzenia po kryjomu co nieco 🙂
Hahah, taaak. Fajnie byłoby mieć takie przekąski na co dzień w lodówce 😀