Otwarcie Gorących Pieców przyjąłem z pewną łezką w oku i odrobiną nostalgii, gdyż nowa restauracja powstała na miejscu jednego z moich ulubionych pubów — Włodkowica 21, który był jednym z częściej przeze mnie odwiedzanych miejsc w licealnych czasach. Niestety piwiarnia w ostatnim okresie trochę dogorywała, więc to może dobrze, że na jej miejscu wyrósł nowy koncept, który już z samego założenia zapowiada się bardzo ciekawie. Dym papierosowy został zastąpiony przez dym wędzarniczy i tak niczym feniks z popiołów narodziły się Gorące Piece, dając wrocławianom szansę na kulinarny powrót do korzeni.
Formuła działania Gorących Pieców jest bardzo prosta: produkty od małych lokalnych dostawców przywożone są z dużą częstotliwością, aby zawsze były świeże, następnie wędzi się je w piecach opalanych drewnem (i to na oczach gości), a później serwuje na drewnianych deskach z tradycyjną polską przegryzką i sosami, m.in. ćwikłą, czy chrzanem. Brzmi super prawda? W końcu ktoś otworzył restaurację z pomysłem, a nie kolejną włoską pizzerię lub amerykańską burgerownię, które w ostatnim czasie wyrosły jak grzyby po deszczu. To, co w Gorących Piecach podoba mi się najbardziej to dbałość, z jaką właściciele podchodzą do produktów i wspieranie małych przedsiębiorstw.
Do wyboru mamy między innymi deskę wędlin za 25 zł, w której znajdziemy m.in. boczek, karczek, szynkę oraz tradycyjne polskie kiełbasy, a także dodatki w postaci pieczywa i sosów oraz deskę ryb za 38 zł, na których możemy znaleźć m.in. bałtyckiego łososia, śledzia, kłodzkiego pstrąga, czy makrelę. Wybór ryb, które znajdą się na deskach, w dużej mierze zależy od sezonu i dostaw, a więc mogą się one zmieniać. Wszystkie wędzone produkty można również kupić na wynos, co cieszy tym bardziej. Na dodatkowe uznanie z mojej strony zasłużył również rewelacyjny chleb na domowym zakwasie wypiekany oczywiście w piecu opalanym drewnem i olej słonecznikowy tłoczony na miejscu. To się nazywa slow food!
Gorące Piece ||ul. Pawła Włodkowica 21, Wrocław
7 komentarzy
Szkoda tylko że cała obsługa jest ukraińska. Wielu Polakom się to nie spodoba, ze względu na masowy najazd Ukrainców na Wrocław i na to, że są lepiej traktowani od Polaków przez rządzących.
az jeden pan na piecu i jedna kelnerka na 5 to "cała obsługa"? bez przesady.
Ja narodowości kelnerów się nie przyglądam. Póki dobrze obsługują, nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Zaś tematów politycznych nie zamierzam tutaj poruszać – w końcu to blog kulinarny. 🙂
Jestem jak najbardziej za takimi projektami. Wspieranie rodzimych producentów a nie wszechobecnej masówki bardzo sobie cenię. Chętnie odwiedzę to miejsce kiedy wybiorę się w Twoje okolice. Co do narodowości obsługi to dla mnie nie ma znaczenia – od tej profesji oczekuję profesjonalnego i miłego traktowania gości a nie "właściwego" pochodzenia 🙂
Bardzo polecam! 🙂 Też to bardzo cenię. W końcu w ten sposób budujemy naszą gospodarkę i kulturę kulinarną. Fajnie, że społeczeństwo ma rosnącą tego świadomość. 🙂 I popieram Twoje zdanie odnośnie narodowości. Niestety ksenofobia w Polsce wciąż ma się dobrze. :/
Nowe miejsce, dobry pomysł ale…… chyba jeszcze wszyscy tam pracujący w kuchni jak i właściciele muszą dużo się nauczyć. Zaproponowane menu w karcie trochę się różni od stanu faktycznego zwłaszcza asortyment rybny, więc po co czarować klienta kartą jak można szczerze na tablicy w barze wypisać co jest tak naprawdę w danym dniu dostępne, lepiej wygląda co jest niż usłyszeć , że niestety tego nie ma, tego też nie ma….. Ponadto trochę byłam rozczarowana porcjami obiadowymi, które niestety były podawane ledwo ciepłe, np. puree ziemniaczane, kaczka pieczona na pampuchach w wydaniu ugotowanej kaczki i wręcz okopconej, odymionej niby upieczonej skórki razem z opieczoną na grillu pampuchą na zimno, czy to jest wydanie obiadowe w lokalu pod nazwą restauracja ? Chyba coś się komuś pomyliło… w nazwie winno być zamiast "gorące piece" to przekąski z pieca na zimno. Jeśli chcesz zjeść obiad ze znajomymi to szczerze odradzam, jeśli jesteś smakoszem wędzonych ryb i mięsiwa wpadnij na przegryzkę do piwa i sam się przekonaj jak jest naprawdę.
Nauki przed kuchnią z pewnością jest jeszcze trochę, to już zauważyłem przy otwarciu, bo najmocniejszą stroną faktycznie były produkty wędzone. Niestety nie udało mi się jeszcze odwiedzić Gorących Piecy ponownie, ale chyba będzie trzeba to sprawdzić. Szkoda, że nie wszystko wygląda tak, jak powinno, bo wydawało mi się, że to miejsce ma potencjał. Cóż, trzeba liczyć, że się z czasem wyrobią.