Statystyki mówią, że coraz częściej lubimy wychodzić do restauracji. Już nie tylko po to, aby zjeść, ale przede wszystkim by spotkać się w gronie bliskich i przyjaciół i spędzić miło czas. To wspaniałe, że od pewnego czasu restauracje stały się przede wszystkim miejscem scalającym nasze znajomości, a jak powszechnie wiadomo — nic nie cementuje przyjaźni tak, jak wspólna miłość do jedzenia. Zgadzacie się? To chodźcie razem ze mną na Restaurant Week! Najlepiej do Malarska 25, będzie pysznie, obiecuję!
Na początek o Festiwalu słów kilka
Restaurant Week to wspaniała okazja do celebrowania chwil, wspólnego odkrywania nowych, pysznych miejsc i korzystania z ciepłych dni poza domem. Dlatego tej wiosny zabierzmy bliskie nam osoby i Chodźmy! Podczas Festiwalu szefowie kuchni dają popis swoich kulinarnych możliwości w najlepszych restauracjach w Polsce. Wystarczy wejść na stronę www.restaurantweek.pl, wybrać miasto i cieszyć się 3-daniowym menu w świetnej cenie 49 zł od osoby. Śpieszcie się rezerwować stoliki, bo bardzo szybko znikają, a Festiwal już tuż tuż (18 – 30 kwietnia 2018)!
Malarska 25 – dobre, bo Polskie!
Teraz szczerze! Kto z Was, myśląc o tym aby pójść do restauracji, zdecydowałby się na tę, która specjalizuje się w kuchni polskiej lub regionalnej? Myślę, że większość z Was wybrała by modny ramen, nieustannie popularną pizzę, czy hipsterskiego burgera rodem z food trucka. Ba! Sam pewnie wytypowałbym jakąkolwiek opcję z powyższych, a rodzimą „polszczyznę” zostawiłbym pewnie co najwyżej jako opcję nr 4. Czasami zastanawiam się, skąd się to u nas bierze. Ze wstydu przed poczciwą pyrą, czy może z ciekawości innych smaków? Ale umówmy się: czas na takie wymówki dawno się już skończył. Zdążyliśmy się zachłysnąć wszystkimi kuchniami świata. Teraz czas na to, co Polskie! Właśnie z takim pomysłem wyszła Malarska 25. Początkowo otwarta jako jedna z wielu wrocławskich pizzerii z czasem stała się dumnym reprezentantem dolnośląskiej kuchni. Z ogromnym zaciekawieniem obserwowałem, jak jej karta się zmienia, bywało raz lepiej, a raz nieco gorzej, ale cały czas widziałem ogromny potencjał i dbałość, z jaką podchodzi się tutaj do składników i ich przygotowania. Obecne menu jest niesamowicie dojrzałe, cudownie lokalne i pyszne. Dlatego niesamowicie się cieszę, że mogłem wziąć udział w ambasadorskiej degustacji przed Festiwalem Restaurant Week. Ale od początku!
Przystawka
Na początek festiwalowego menu i w celu rozbudzenia zmysłów szef kuchni — Paweł Cieślak proponuje lekki i esencjonalny wywar — consommez kapusty, przypominający mi w smaku skondensowane gołąbki. Niesamowicie głęboki smak świetnie komponuje się z pierożkami, przypominającymi uszka, pysznie nadzianymi wędzonym dorszem. Do tego mamy element chrupiący w postaci suszonej kiszonej kapusty. To bardzo ciekawe danie, bo z jednej strony otrzymujemy na talerzu znane domowe smaki, ale jednak z drugiej ich zestawienie i forma podania znacznie odbiega od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Danie główne mięsne (Menu A)
W tym daniu głównym zdecydowanie widać fantazję szefa kuchni i to, że lubi myśleć on nieszablonowo. Na pierwszy rzut oka moglibyśmy pomyśleć, że mamy do czynienia z amerykańskim burgerem podanym w dość ekstrawaganckiej formie. Jednak szybko odejdziemy od tego wrażenia, bo to danie jednak ma znacznie więcej wspólnego z kuchnią polską, niż można by się spodziewać. Na talerzu dostajemy bułkę własnego wypieku o szarej barwie za sprawą palonego siana wypełnioną szarpaną kaczką, remuladą z sera ze Ślubowa i kiszonymi warzywami (Malarska 25 słynie ze swoich fermentacji). Dla mnie niezwykle intrygujące połączenie! Do tego na talerzu otrzymujemy kawałki grillowanej cukinii zamiast frytek ze świetnym sosem z wędzoną papryką (taki polski BBQ). To naprawdę fajny fast slow food w polskim wydaniu!
Danie główne rybne (Menu B)
Danie główne w Menu B to wizytówka Malarskiej 25, nagrodzona m.in. na Międzynarodowych Targach w Poznaniu w nieco odświeżonej wiosennej formie. Na talerzu dostajemy naszego poczciwego i zapomnianego już suma z lokalnych stawów. Pieczony w piecu jest prawdziwym rarytasem o delikatnym, słodkim mięsie. Jednak to, co najbardziej powala na łopatki to sos z raków, o którym mógłbym pisać pochwalne peany i popijać do każdego posiłku niczym aperitif. Cudowny, kremowy, maślany i tak niesamowicie esencjonalny sos z sumem tworzy wręcz orgazmiczną parę. Wtórują mu: aksamitne purée z wędzonych warzyw i lekka wiosenna sałatka z czarnej soczewicy i słodkiego zielonego groszku. To niesamowite świeże danie i chyba jedno z lepszych, jakie jadłem nie tylko podczas wielu edycji Restaurant Week, ale w ogóle w różnych restauracjach. Z całego serca polecam! Dla tego suma warto przyjść do Malarskiej, ba nawet przyjechać specjalnie do Wrocławia!
Deser
Początkowo myślałem, że po daniu głównym jedyne, co by mogło mnie zadowolić do duża micha rakowego sosu, ale jednak domowy pączek jest zawsze dobrą opcją! Szczególnie kiedy jest pulchny, a jednocześnie dość ciężki, przypominający staropolskie pączki na dużej ilości żółtek. Bardziej wytrawny niż słodki z domowymi wiśniami z syropu i skąpany w lekkiej bezowej piance, podanej z galaretką z fermentowanych wiśni. Dla mnie to była kropka nad „i”. Idealny deser po pysznej uczcie, po którym wychodzi się z uśmiechem na ustach z restauracji.
Podsumowanie
Malarska 25 podczas kolejnej edycji Festiwalu Restaurant Week zaprezentowała cudowne dojrzałe menu, które z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Jest lokalnie, jest wiosennie, jest pysznie! Wszystko począwszy od przystawki do deseru tworzyło spójną całość i pewną opowieść o smakach, z których Dolny Śląsk dawniej słynął w cudnej, nowoczesnej oprawie. Smakowały mi nawet kiszonki, za którymi nie przepadam, ale były dodane do dań w tak sprytny i przemyślany sposób, że tylko podkręcały ich smak. Jeśli zastanawiacie się, gdzie jeszcze zarezerwować stolik, to nie myślcie dłużej nad decyzją. To miejsce z pewnością was oczaruje, bo Malarska 25 nie oszukuje, tylko naprawdę maluje smakiem!
Malarska 25 || Odrzańska 24/29, Wrocław