2,7K
Muszę się Wam do czegoś przyznać: mimo że cały czas proponuję Wam różne pyszności, to sam w ogóle ich nie jadam, no może poza drobnymi wyjątkami, kiedy są fit. Ostatnio mój jadłospis wywrócił się całkowicie do góry nogami i zrezygnowałem z bardzo wielu produktów w kuchni — głównie nabiału, cukru i glutenu. Staram się jednak odtwarzać swoje ulubione dania w nieco innej, zdrowszej wersji. Jednym z filarów mojej diety jest także ograniczenie ilości zjadanych węgli (o innych opowiem Wam innym razem). Dieta nisko-węglowodanowa ma jednak swoje minusy — nie można jeść swoich ulubionych potraw, takich jak choćby pad thai. Z pomocą w takiej sytuacji przychodzi makaron z alg morskich, który niedawno odkryłem. Bezglutenowy, z praktycznie zerową wartością kaloryczną (to głównie woda) i w pełni wegański. Mimo że sam w sobie nie ma żadnego smaku oraz zapachu, a konsystencją przypomina worek foliowy (tak, wiem, że to mało zachęcająca reklama), to świetnie się nadaje do aromatycznych potraw. Gorąco polecam, aby się przekonać, że dieta wcale nie musi być pełna wyrzeczeń. 😉
SKŁADNIKI
- 300 g makaronu z alg morskich
- kostka tofu (200 g)
- 300 g świeżego groszku w strąkach
- 2 łyżki masła orzechowego 100%
- 3 łyżki sosu sojowego
- sok z 1 limonki
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżeczka pasty z tamaryndowca
- 2 ząbki czosnku
- kawałek kłącza imbiru
- garść orzechów arachidowych
- olej sezamowy do smażenia
PRZYGOTOWANIE
- Makaron odsącz z wody i porządnie przepłucz pod bieżącą wodą. Tofu pokrój w kostkę. Groszek obierz ze strąków.
- Przygotuj marynatę: otrzyj imbir i ząbki czosnku na tartce, dodaj masło orzechowe, sos sojowy, sok z limonki, miód oraz pastę z tamaryndowca. Wymieszaj i część dodaj do makaronu, a część do tofu i odstaw na przynajmniej kwadrans.
- Na patelni rozgrzej olej sezamowy i przysmaż groszek. Następnie dodaj tofu i smaż chwilę. Na koniec dorzuć makaron. Wymieszaj wszystko i rozłóż na talerze. Posyp orzechami.
Zrobiłeś/zrobiłaś ten przepis?
Pochwal się efektami i otaguj mnie na Instagramie: @food_square
12 komentarzy
Pychota ! Poproszę kopiasty talerz tego dania 🙂
Się robi! 😀
Kochamy takie smaki a i ten makaron jest wspaniały 😀 Można go wykorzystać do wielu pysznych potraw 😀 Zdecydowanie najadłybyśmy się u Ciebie takim daniem 😀
To prawda! Chociaż dalej mam mieszane uczucia co do jego konsystencji, to w ty daniu fajnie się sprawdził 😉
No faktycznie same bazowe składowe mogłyby nie zachęcać do spróbowania, ale w połączeniu z tak aromatycznymi i dobrze zgranymi dodatkami.. ja mam ochotę na takie danie po ich przeczytaniu 😉
Bardzo miło mi to słyszeć! I przyprawy grają w tym daniu dużą rolę, bo jednak tofu jak i makaron z alg są dość bezpłciowe, więc trzeba im nadać smak 😉
A kto w takim razie jada te wszystkie pyszności, które przygotowujesz, bo napisałeś, że sam rzadko je jadasz? Jeśli chodzi o nabiał i cukier, to podzielam Twoje zdanie, choć ja z nabiału powoli rezygnuję, ale z pewnością z innych powodów niż Ty (jestem przeciwna okrutnej eksploatacji zwierząt w przemyśle mlecznym, i nie tylko), natomiast jeśli chodzi o gluten, to mimo, iż rezygnacja z niego stała się popularnym trendem, to we Francji lekarze często powtarzają, że nie ma to sensu, jeśli przeprowadzane jest bez wyraźnego uzasadnienia, to znaczy w przypadku alergii czy nietolerancji glutenu. Jeśli zaś chodzi o cukier, to bardzo chciałabym z niego zrezygnować, ale z tym mam największy problem, mimo, że próbuję zastępować go syropem klonowym, syropem z agawy, miodem itp. Jeśli masz jakąś magiczną radę (śmiech), to będę Ci wdzięczna!
Domownicy i znajomi, chętnych nie brakuje 😀 Zmiany w moim żywieniu nastąpiły niedawno, więc zanim będę przygotowywał takie przepisy dla moich czytelników, sam muszę się do tego odpowiednio przygotować. Ale już w wielu tradycyjnych daniach udało mi się wprowadzić zdrowsze zamienniki, więc sądzę, że nowa odsłona bloga w wersji fit jest już tylko kwestią czasu. 🙂 Co do samego glutenu, to nie sprzeciwiam się jego spożywaniu, sam podchodzę sceptycznie do jego całkowitej eliminacji z diety, jednakże warto zauważyć jak on (wraz ze zbożami) jest nam wciskany do wszystkich produktów – wędliny, jogurty, słodycze, wszelkie gotowe dania, przyprawy i wiele innych. Są to w większości produkty, które nie naturalnie nie powinny go zawierać, a występuje on w roli wypełniacza i spulchniacza. Ten nadmiar glutenu w codziennej diecie na pewno nie ma obojętnego wpływu na zdrowie. Kiedyś spożywaliśmy go tylko z pieczywem czy makaronem, a obecnie jest wszędzie, tak samo jak cukier. Dlatego uważam, że mimo wszystko warto ograniczyć ilość takich produktów. Ma to również związek z ilością węglowodanów w codziennej diecie, która u wielu osób stanowi wielki problem. Ich nadmiar prowadzi do odkładania się tkanki tłuszczowej i może być przyczyną insulinooporności, a dalej cukrzycy. Nasz organizm nie jest przystosowany do spożywania ich w takich ilościach. U mnie to też wiąże się z uprawianiem sportu, gdzie dieta bezglutenowa, a właściwie quasi-paleo (eliminuje większość zbóż) jest bardzo często wskazana. I ze swojej strony muszę przyznać, że zmiana stylu odżywiania na właśnie taki dała olbrzymie efekty. Nawiązując jeszcze do cukru, proponuję Tobie całkowicie zrezygnować ze słodkich produktów (choćby na jakiś czas). Z cukrem jest trochę jak z narkotykami i trzeba sobie najpierw zrobić całkowity odwyk i detoks – wtedy przestajemy mieć ochotę na słodkie rzeczy. Kiedyś nie jadłem cukru w żadnej postaci przez dwa lata i raz nie wiem co mnie podkusiło do zjedzenia czekolady i znowu się zaczęło. Dlatego z mojej strony polecam całkowitego bana na słodkie. Ja w chwilach słabości jadam zwykle suszone albo świeże owoce i to mi w zupełności wystarcza. Polecam też słodzenie ksyitolem i erytrolem (one nie powodują "psychicznego wzrostu zapotrzebowania na cukier"), ale oczywiście używajmy ich w granicach rozsądku. Pozdrawiam!
Witaj ponownie Łukasz! Dziękuję serdecznie za wszystkie rady! Co do glutenu to z pewnością masz rację, przyznam, że nie sprawdzam dokładnie wszystkich etykietek produktów żywnościowych, więc nie wiedziałam, że jest aż tak bardzo wszechobecny we wszystkim, co spożywamy na co dzień, więc jeśli nie całkowite jego wyeliminowanie (jeśli nie ma takiej potrzeby), to przynajmniej jego ograniczenie z pewnością pozytywnie oddziałuje na nasze zdrowie. Postaram się dostosować do Twoich rad. Jeśli zaś chodzi o słodycze, to doskonale wiem, że powinnam je wyeliminować, bo cukier stał się dla mnie rzeczywiście narkotykiem (choć nie dodaję go w ogóle do herbaty, kawy itp., ale za to do deserów i ciast, które lubię przygotowywać haha), ale problem w tym, że brakuje mi zupełnie silnej woli, żeby z niego zupełnie zrezygnować, próbowałam zastąpić go suszonymi owocami itp., tak, jak sugerujesz, ale na razie bezskutecznie. No a poza tym jak tu nie ulegać pokusom, kiedy na wszystkich blogach, w magazynach kulinarnych itp pojawiają się ciągle apetyczne przepisy na różne słodkości.Dużo łatwiej jest się odzwyczaić od soli niż od cukru, niestety! Ale spróbuję przejść na ksylitol lub erytrol, które sugerujesz, chociaż syrop klonowy, stewia czy syrop z agawy (czy nawet miód) też są ciekawymi substytutami cukru, zdrowszymi i mniej kalorycznymi. No to czekam z niecierpliwością na nową odsłonę Twojego bloga w wersji fit! Ja z kolei powoli zmierzam ku diecie wegetariańskiej, a nawet wegańskiej, zresztą już od wielu lat nie jem mięsa (oprócz drobiu i ryb od czasu do czasu), ale to nie tylko ze względów zdrowotnych, ale również dlatego, że jestem pasjonatką zwierząt. Pozdrawiam serdecznie!
Nie ma sprawy Angie, lubię prowadzić dyskusje na takie tematy. 🙂 Warto spoglądać na etykiety, bo oprócz konserwantów i barwników, których na szczęście coraz mniej, to w produktach nadal pełno jest glutenu, tłuszczów utwardzanych, oleju palmowego, cukru lub o zgrozo syropu glukozowo-fruktozowego. Jeszcze wracając do glutenu, to oczywiście jeśli nie czujemy takiej potrzeby i nie musimy ze względów zdrowotnych, to całkowicie z niego nie rezygnujmy. Szczególnie jeśli mamy dostęp (lub sami pieczemy) do prawdziwego chleba na zakwasie i zdrowych jak najmniej przetworzonych produktów. Ja też czasami robię sobie cheat day. 😉
Z cukru faktycznie ciężko zrezygnować, dlatego mówię, że u mnie nastąpił całkowity ban na jego stosowanie i ochota sama minęła. Co do miodu, czy syropu klonowego to czasami warto – w końcu mają mnóstwo innych zalet dla zdrowia. Warto oczywiście jeść wszystko ale z umiarem. 😀 Ja np. kocham piec słodkie rzeczy. Nigdy nie byłem fanem ich jedzenia (no może z drobnymi wyjątkami) ale pieczenie słodkości sprawia mi nieprawdopodobną frajdę, więc trochę nie wiem jak ugryźć ten temat póki co. 😀
Dieta wegańska też ma mnóstwo plusów, sam na niej jakiś czas byłem, tylko mało rozsądnie układałem swoje posiłki, więc nie do końca mi wtedy posłużyła. Obecnie ją porzuciłem ze względu na uprawianie sportu – jednak potrzeba jedzenia mięsa jest wtedy znacznie silniejsza, ale kto wie co przyniosą kolejne miesiące czy lata. Wszystko może się zmienić. 😉 Pozdrawiam równie serdecznie!
Serdeczne dzięki Łukasz za dodatkowe rady i wskazówki, odpowiadam dopiero teraz, bo wyjechałam i odpoczywałam od Internetu i komputera. Postaram się zmniejszyć spożycie cukru lub całkowicie z niego zrezygnować, ale, podobnie jak Ty, bardzo lubię nie tylko przygotowywać różne ciasta i desery, ale również je kosztować (nie wiem, jak sobie radzisz z tym, żeby tylko robić wypieki i ich nie próbować), natomiast co do jedzenia mięsa, to jeśli nawet się je spożywa, to podobno dwa, trzy razy w tygodniu maksymalnie wystarczy, tak przynajmniej radzą lekarze i dietetycy we Francji. No i oczywiście, jeśli ma się możliwość, to lepiej jeść mięso dobrej jakości z małych hodowli, bo mięso pochodzące z ferm przemysłowych, w których zwierzęta żyją stłoczone i zestresowane zawiera dużo toksyn (nie wspominając o dużych ilościach antybiotyków podawanych zwierzętom), i jak wykazały najnowsze badania spożywanie takiego mięsa zwiększa ryzyko zachorowania na raka, choroby układu krążenia itp.
Ty mnie przekonujesz do zrezygnowania z cukru, a ja Ciebie do ograniczenia spożycia mięsa (haha), żartuję oczywiście, to wyłącznie Twój wybór, zresztą Twoi czytelnicy byliby rozczarowani, gdybyś im nie zaproponował przynajmniej od czasu do czasu pysznych dań z dodatkiem mięsa. Zresztą jestem pewna, że dbasz o to, żeby spożywać mięso z zaufanych źródeł, choć czasami nie jest to łatwe.
Jeszcze raz gorąco pozdrawiam i następnym razem powiadomię Cię, czy udało mi się zrezygnować z cukru, lub przynajmniej ograniczyć jego spożycie.
To bardzo miło z Twojej strony, że zawsze znajdujesz czas, żeby udzielić wyczerpującej odpowiedzi, bo nie każdy to robi. A przy okazji jeszcze dodam, że bardzo fajnie opowiadasz o jedzeniu i ciekawie przedstawiasz każde danie, w bardzo przystępny i sympatyczny sposób, nie rozwodząc się przy tym za bardzo, konkretnie i na temat, a jednocześnie bardzo ciekawie, ja tak nie potrafię.
Angie
Nie ma sprawy Angie, ja też odpowiadam dopiero, jak znajdę wolną chwilę. 🙂 Próbować też muszę, w końcu nie mogę serwować czegoś, co nie wiem jak smakuje, ale są to zwykle mikroskopijne ilości. Gorzej jak zrobię akurat coś fit, bo potrafię taki deser spałaszować też bez opamiętania. 😀
Masz rację, jednak ciężko o lepsze źródło czystego białka niż mięso lub jajka. Co do antybiotyków, to konsultowałem sprawę z wieloma osobami z branży spożywczej jak i weterynaryjnej i takie mięso nie może być dopuszczone na rynek. Jednak oczywiście hodowle przemysłowe mają mnóstwo wad, już pomijając sam okrutny sposób pozyskiwania mięsa, to sama jego jakość jest niska, choćby ze względu na użyte pasze. Oczywiście staram się pozyskiwać je z zaufanych i ekologicznych gospodarstw, kiedy tylko jest to możliwe, ale faktycznie nie zawsze jest to łatwa sprawa. Zaś co do samych mięsnych przepisów na blogu, to powstają one głównie na prośbę czytelników, którzy często narzekali na ich brak. 😛
Uważam, że dialog z czytelnikami to podstawa. W końcu to dla nich (dla Was) tworzę. I znacznie bardziej podobają mi się takie dyskusje, niż tylko odpowiadanie na komplementy. 😉
Cieszę się, że tak myślisz. Staram się, aby to nie były tylko suche przepisy, bo z większością z nich wiążą się też pewne historie, więc choć pokrótce staram się je opowiedzieć tak, aby nie zanudzić czytelników.
PS. Ta umiejętność przychodzi z czasem. Ja też tak nie zawsze potrafię. 😉
Pozdrawiam serdecznie,
Łukasz