Piotr Apanel — szef kuchni restauracji OVO Bar and Restaurant działającej przy hotelu DoubleTree by Hilton we Wrocławiu zdecydowanie lubi zaskakiwać. Przekonałem się o tym już nieraz. Jego kuchnia, bazująca na licznych doświadczeniach w kraju i za granicą, to szalony miks, któremu można się zupełnie podporządkować i polubić za bycie ciągle zadziwianym, albo zanegować za zbyt nonszalanckie podejście. Jednak niezależnie od wybranej drogi jednego nie można odmówić — odwagi! Bo zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie połączenia muszą każdemu z osobna smakować, ale niezaprzeczalnie budzą one emocje, poszerzają kulinarną świadomość i ciekawią. Do dziś wspominam wybitną grasicę z dżemem pomidorowym, czy dzika z purée z karczocha, a nieco wzdrygam się na myśl o ananasie z miso, glonami i piankami marshmallows, które z drugiej strony powoduje dla mnie uwielbienie dla olbrzymiego kurażu i braku strachu do eksperymentowania. Ale wróćmy do menu zimowego…
Piotr Apanel nie ukrywa swojej fascynacji Azją, którą dość sprawnie łączy z tradycyjnymi polskimi smakami i europejskimi klasykami. Menu w OVO Bar and Restaurant z całą pewnością nie jest nudne i każde danie przyciaga, zarówno formą, jak i smakiem. Znajdziemy w nim m.in. bulion z grzybów i pęczaku, śledzia z ramenem, tuńczyka bonito, bolognese z wołowiny i ośmiornicy, pierś z perliczki, kaczkę z mandarynkami i wiele innych oryginalnych dań w niecodziennym anturażu.
Podczas degustacji miałem okazję wypróbować dwie fenomenalne przystawki: tagliatelle z kalmara z kalarepą, pomidorami infuzowanymi słoniną, żółtkiem i parmezanem z nero di seppia oraz nigri wołowe z wędzonym węgorzem, skorzonerą, cytrynowym majonezem z chipole i esencją ryżową. Fenomenalnie przyrządzony kalmar podany z czarnym parmezanem totalnie mnie zachwycił, a nieco egzotyczny tercet z wołowiny z wędzonym węgorzem i skorzonerą odkrył przede mną znane dotąd smaki w zupełnie nowym wymiarze.
Danie główne: polędwica z jelenia z octem z granata, owocami leśnymi, gorzką czekoladą, dżemem z fenkuła z miętą i owsianką dyniową z topinamburem to była szalona opowieść. Z jednej strony otrzymujemy dużo klasycznych smaków, wspaniale komponujących się z dziczyzną, a z drugiej dwa nietypowe elementy, jakoś niepasujące w pierwszej chwili do układanki w postaci intrygującego dżemu z kopru włoskiego i kremowej owsianki w dość nieśniadaniowej formie, a jednak wzbudzające efekt „łał” w połączeniu z całością. Moja ulubiona makrela w kolejnym daniu została zestawiona z sosem demi-glace z dziczyzny, słodko-kwaśną marchewką, ketchupem z ogórka, nasturcją, czarną rzepą i smażonym ziemniakiem. Podanie ryby z chrupiącymi ziemniaczanymi chipsami w formie chrustu było dla mnie świetnym pomysłem. Jedyne uwagi mam do rzepy, która wg mnie potęguje gorycz makreli i do dżemu z ogórka — był on dla mnie zbyt mało orzeźwiający i zabrakło mi w całym daniu zdecydowanego kwaśnego smaku, który lubię zestawiać z rybą.
Uważam również, że na specjalne uznanie zasługuje pieczywo własnego wypieku ze słodką cebulą z oliwą i kwaśną śmietaną podane jako czekadełko. Pycha!
Dla mnie z wizytą w OVO jest trochę jak z wizytą w muzeum: idzie się tam, aby nakarmić zmysły. Poczuć trochę oryginalności, poeksperymentować, nacieszyć oczy i posmakować połączeń, których nie znajdziemy w pierwszej lepszej restauracji. Po raz trzeci wyszedłem z OVO przyjemnie zaskoczony i zainspirowany niecodzienną kuchnią, a nie ukrywam, że to jest dla mnie nadrzędnym celem wypraw do restauracji. Lubię podziwiać, to co dostaję na talerzu, odkrywać połączenia, na które sam pewnie bym się nie odważył. Jeśli dla Was kuchnia to również sztuka i zabawa, a nie tylko sposób na napełnienie żołądka, to koniecznie musicie OVO odwiedzić. Piotr Apanel maluje tam na talerzach rzeczy niezwykłe.
OVO Bar and Restaurant || Podwale 84, Wrocław