SKŁADNIKI
Satay z tempehu:
- 500 g tempehu wędzonego (2 kostki)
- 50 ml sosu sojowego
- 3 cm kłącza imbiru
- 2 ząbki czosnku
- 1 papryczka chili
- ½ łyżeczki mielonego kuminu
- garść świeżej kolendry
- kilka łyżek oleju sezamowego
Sos orzechowy:
- 150 g masła orzechowego 100%
- 300 ml mleka kokosowego
- 50 ml sosu sojowego
- 3 cm kłącza imbiru
- 2 ząbki czosnku
- 1 papryczka chili
- 1 limonka
- 1 łyżka cukru trzcinowego
Sałatka:
- miks ulubionych sałat
- 1 zielony ogórek
- pęczek rzodkiewki
- olej sezamowy
- ocet ryżowy
Do podania:
- pęczek świeżej kolendry
- garść orzechów ziemnych
- 1 papryczka chili
PRZYGOTOWANIE
Satay z tempehu
- Tempeh pokrój w długie i grube pasy (jak na zdjęciu). Czosnek oraz imbir zetrzyj na tartce, a papryczkę chili i kolendrę drobno posiekaj. Składniki połącz z sosem sojowym, kuminem i chlustem oleju sezamowego.
- Tempeh przełóż do miski, wlej marynatę i całość wymieszaj. Odstaw na godzinę, a najlepiej na całą noc w lodówce.
- Zamarynowany tempeh ponabijaj na patyczki do szaszłyków (około 12 sztuk) i przed samym podaniem grilluj po 2-3 minuty z obu stron do zarumienienia. Najlepiej zrobić to na grillu węglowym, ale możesz wykorzystać patelnię z rowkami lub grilla elektrycznego.
Sos orzechowy
- Na patelnię wyłóż masło orzechowe i zacznij je powoli podgrzewać. Następnie wlewaj mleko kokosowe, cały czas energicznie mieszając, aż do połączenia się składników.
- Do sosu dodaj drobno posiekaną papryczkę chili, otarty imbir oraz czosnek. Wsyp cukier trzcinowy i wlej sos sojowy oraz wyciśnięty sok z limonki. Gotuj przez kilka minut. Powinien powstać gęsty sos o konsystencji beszamelu. (Jeśli będzie za gęsty, dolej więcej mleka, jeśli za rzadki dodaj odrobinę masła orzechowego).
Sałatka
- Ogórka i rzodkiewkę pokrój na plasterki i ułóż na sałacie. Polej odrobiną oleju sezamowego oraz octu ryżowego. Na talerzu ułóż gotową sałatkę. Obok nałóż sos orzechowy i połóż grillowany satay z tempehu.
- Danie posyp podprażonymi na suchej patelni orzechami arachidowymi i posiekaną kolendrą.
2 komentarze
Łukasz kolejna petarda poszła z hukiem 🙂 Trochę się zbierałem do przygotowania, ale efekt był super. Polecam na lunch do pracy (pod warunkiem że lubisz się dzielić, bo na pewno ktoś się przyłączy)
Adam, niesamowicie się cieszę, że tak myślisz i że przepis tak wspaniale się Tobie udał! 🙂 I fakt! Tylko z takim lunchem czasami jest problem, że wszyscy dookoła zwykle chcą spróbować. Ja już z przyzwyczajenia muszę wtedy nosić podwójne porcje, haha 😀