W poprzednich częściach przewodników po Lizbonie głównie opisałem Wam miejsca, w których warto zjeść (Zobacz między innymi: 10 rzeczy, które każdy foodie musi zrobić w Lizbonie, Gdzie zjeść? Przegląd najlepszych restauracji w Lizbonie, Przegląd najlepszych kawiarni i cukierni w Lizbonie, Mercado da Ribeira i Time Out Market, LX Factory). Jednak stolica Portugalii to przecież nie tylko pyszne jedzenie, ale i cudowna architektura, wąskie uliczki, pięknej urody parki i ogrody, a także liczne pustostany i opuszczone kamienice, które mnie zawsze najbardziej oczarowują. Lizbona to niezwykle urokliwe i klimatyczne miasto, najpiękniejsze, w jakim byłem. Moim zdaniem swoim niepowtarzalnym klimatem jest bardziej wyjątkowa od Paryża, Budapesztu czy Barcelony, które również zajmują wysokie miejsca w moim osobistym rankingu. Stolica Portugalii jest jedyna w swoim rodzaju i nie ma takiej opcji, żebyście się w niej nie zakochali. Każda z dzielnic ma swój niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju klimat, wszędobylskie azulejos — niebieskie kafelki zachwycają na każdym kroku, do tego wszechobecny street-art, zaniedbane budynki, postindustrialne pozostałości, ślady po kolonizatorskich czasach i liczne wpływy różnych kultur, które w tym mieście na przestrzeni wieków zamieszkiwały, czynią z Lizbony prawdziwie wybuchową mieszankę.
Zwiedzając Lizbonę, pamiętajcie, aby nie chodzić od jednej atrakcji do drugiej. Zabytki wcale nie są wyjątkowo atrakcyjne, porównując je do choćby monumentalnego Paryża. Lizbona jest bardziej swojska i przystępna, ale trzeba ją poznawać trochę od innej strony, aby zdołała nas zachwycić. Najlepiej każdego dnia wyznaczyć sobie główny cel wędrówki, a następnie gubić się w uliczkach, najpierw Alfamy, później Barrio Alto, przechodząc płynnie pomiędzy nimi przez Baixa i Chiado. Innego dnia wybrać się zaś na wyprawę po Belém, a jeszcze innego zwiedzić pobliskie Cascais, czy Sintrę. Lizbona ma naprawdę wiele do zaoferowania. Ja spędziłem w niej łącznie prawie 3 tygodnie i żadnego dnia się nie nudziłem! Każdego dnia byłem w stanie zaplanować sobie dzień w innej części miasta i poznawać ją dogłębnie. W tym przewodniku opisałem Wam najważniejsze miejsca, które warto zobaczyć. Oprócz turystycznych klasyków znajdziecie tutaj takie smaczki jak Grafitti Ruine, Palácio dos Marqueses da Fronteira, czy Cacilhas, o których większość podróżniczych vademecum nawet nie wspomina, a które zdecydowanie warte są zachodu. O każdej z tych atrakcji mógłbym napisać osobny post i jeszcze opisać kilka innych, ale myślę, że to skondensowane zestawienie pomoże Wam zaplanować idealną wyprawę po Lizbonie i odkryć jeszcze inne miejsca, o których Wam nie powiedziałem. 😉
Alfama
Alfama to bezapelacyjnie najpiękniejsza dzielnica Lizbony. W XII za czasów panowania Maurów stanowiła centralny punkt miasta, który z czasem przeniósł się do Baixy. Przez to Alfama stała się jedną z biedniejszych dzielnic miasta, zamieszkanych głównie przez rybaków. Tutaj z czasem narodziło się fado. Dzięki położeniu na skalistym wzgórzu z górującym Castelo de São Jorge z Alfamy roztaczają się przepiękne widoki. Żeby zobaczyć panoramę miasta, najlepiej udać się do jednego z licznych Miradouros — punktów widokowych. Najpiękniejsze widoki roztaczają się z Miradouro de Santa Luzia, Miradouro de Nossa Senhora do Monte belvedere i Miradouro de Graça. Na Alfamę warto zarezerwować sobie jeden dzień i posnuć się po uliczkach pełnych kafelek, obdrapanych kamienic i licznych kościołów, wpadając w międzyczasie na liczne zabytki takiej jak Katedrę Sé, czy Igreja de São Vicente de Fora. W sobotę warto również odwiedzić słynny targ złodziei — Feira da Ladra. Cudne wąskie uliczki znajdują się w Bairro do Castelo. Zwiedzając Alfamę, koniecznie trzeba ubrać dobre buty, bo czeka nas niemalże górska wycieczka!
Grafitti Ruine
Idąc w stronę Castelo de São Jorge przy Pátio de Dom Fradique, można wpaść na wielkie gruzowisko położone tuż obok najstarszej części Alfamy. Miejsc jakich wiele w Lizbonie, jednak Grafitti Ruine zostało przemienione przez Júlio w swego rodzaju instalację, która takim miłośnikom obdartych kamienic, jak ja, może się spodobać. Miejsce to jest zwykle niezauważone przez turystów wśród wszystkich zabytków, jednak jest to jedyna w swoim rodzaju wystawa sztuki na wolnym powietrzu. Grafitti Ruine totalnie mnie zachwyciło i będąc w Lizbonie latem 2017, spędziłem tam dobrą godzinę (zwykle w muzeach tyle nie wytrzymuję, haha). Niestety w kwietniu 2018 miejsce okazało się zamknięte i dowiedziałem się, że artysta niestety zmarł. To bardzo przykra wiadomość. Júlio był artystą, który przetwarzał materiały znalezione na ulicy i zamieniał je w coś niezwykłego. W tych kawałkach bądź co bądź odpadków można doszukiwać się piękna i odtwarzać całą historię związaną z przeszłością tego miejsca. Mimo że teraz prawdopodobnie ciężko to miejsce zwiedzić od środka (może to się zmieni), to warto, choć na chwilę tam przystanąć. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się tam zrobić kilka zdjęć.
Bairro Alto
To moja ulubiona dzielnica Lizbony! Położona również na wzgórzu (stąd jej nazwa) stanowi totalne przeciwieństwo zabytkowej Alfamy, jest pełna kontrastów i tętniąca życiem przez całą dobę, a wyjątkowo w nocy przez liczne kluby i restauracje, o których pisałem tutaj. To taka Lizbona alternatywna, pełna subkultur, młodych ludzi i dobrego jedzenia. Po Bairro Alto mógłbym się włóczyć codziennie, odkrywając ciągle to nowe zakątki. Koniecznie musicie popatrzeć na Alfamę z Miradouro de São Pedro de Alcântara, posiedzieć w ogrodzie Jardim do Príncipe Real i wybrać się do Jardim Botânico da Universidade de Lisboa. Polecam również spacer przez Praça das Flores w kierunku Palácio de São Bento. Znajdziemy tam fajne kafejki i piękne uliczki. Nie zapomnijcie również o kolejce Glória Funicular, która biegnie z Praça dos Restauradores na szczyt Bairro Alto.
W godzinach wieczornych warto pójść na Miradouro de Santa Catarina, zwane przez młodych ludzi Adamastor przez znajdującą się tam rzeźbę z utworów portugalskiego pisarza Luísa de Camõesa. To miejsce tętniące życiem poleciła mi spotkana w jednym barze amerykanka, która powiedziała, że zamiast spędzać wieczór w barze, powinniśmy się tam koniecznie wybrać. I miała rację! To plac pełen młodych ludzi, jarających trawę, słuchających ulicznych muzyków i artystów, popijających wino. A do tego zapierający dech w piersiach widok na Most 25. Kwietnia. To zupełnie inna Lizbona! Idąc na Adamastor, warto jednak mieć się na baczności, bo okolica jest pełna podejrzanych typów i ludzi proponujących cały wachlarz psychoaktywnych substancji.
Convento do Carmo
Podróżując, bardzo nie lubię zwiedzać zabytków od środka, stać w kolejkach po bilety i łazić z chordami turystów. Dlatego będąc w Lizbonie, skusiłem się w sumie tylko na dwa miejsca, między innymi na Convento do Carmo i powiem wam jedno — warto było! Ten zniszczony przez trzęsienie ziemi w 1755 roku Klasztor Karmelitów wygląda nieziemsko. Gotyckie majestatyczne łuki wbijające się w nieboskłon robią wrażenie. Jakie to szczęście, że nigdy go w pełni nie odrestaurowano! Cena biletu to około 4 €.
Palácio dos Marqueses da Fronteira
Dla tego miejsca warto równie mocno wybrać się do Lizbony, jak dla słynnych Pastéis de Belém! Oddalony o parę kilometrów od centrum Lizbony i położony w dzielnicy Casal das Cruzes pałac jest jednym z najpiękniejszych miejsc, w których byłem i odwiedziłem go z tego powodu dwukrotnie. Co cudowniejsze praktycznie nikt o nim nie wie! Nie ma tu praktycznie turystów, a godziny otwarcia ze względu na mieszkającą tam ciągle rodzinę Fronteira są bardzo krótkie, co czyni to miejsce absolutnie wyjątkowym — to taki lizboński Święty Graal. O Palácio dos Marqueses da Fronteira przeczytałem u Aleksandry z Duże Podróże i jestem jej ogromnie wdzięczny, że podzieliła się nim z innymi. Pałac można zwiedzać tylko przed południem wraz z przewodnikiem i absolutnie warto to zrobić. Poznamy historię Portugalii i mieszkającego tam rodu, a sam okafelkowany od środka w azulejos budynek robi ogromne wrażenie. Szkoda tylko, że nie można było robić w nim zdjęć. Dlatego tym bardziej musicie go odwiedzić. Obok pałacu znajduje się przepiękny francuski ogród z rzeźbami, fontannami i tysiącami kafelek azulejos. Po więcej informacji na temat Palácio dos Marqueses da Fronteira odsyłam Was do Aleksandry.
Belém
Tak, jak wspominałem Wam w 10 rzeczy, które każdy foodie musi zrobić w Lizbonie, do Belém trzeba przede wszystkim pojechać po słynne Pastéis de Belém (z tym przepisem możecie upiec je w domu). Jednak wyjątkowych miejsc jest znacznie więcej i starczy ich nam na co najmniej jednodniową wyprawę. W Belém warto odwiedzić (choćby z zewnątrz, bo kolejki są kosmiczne) niesamowity klasztor Mosteiro dos Jerónimos i wybrać się na spacer nad brzegiem Tagu, zahaczając o dawną wieżę obronną — Torre de Belém i zapierający dech w piersiach Padrão dos Descobrimentos — pomnik odkrywców. Do innych ciekawych miejsc należą: Museu Nacional dos Coches — muzeum powozów, Museu Coleção Berardo — muzeum sztuki nowoczesnej i piękny Jardim Botânico Tropical — ogród tropikalny (tuż za Fábrica de Pastéis de Belém), w którym można schrupać świeżo upieczone Pastéis de Belém.
Parque das Nações
Parque das Nações to ogromna strefa handlowo-mieszkaniowo-rozrywkowa, która powstała po EXPO w 1998 roku. Parku Narodów to zupełnie inna Lizbona, od tej którą znacie. Modernistyczne budowle i tereny zielone są jednak idealnym pomysłem na niedzielny spacer. Większość wpada tam głównie do jednego z największych w Europie oceanariów, ale moim zdaniem jest kilka innych miejsc wartych zobaczenia jak: Alameda dos Oceanos — promenada z fontannami, Torre Vasco da Gama, w którym znajduje się nowoczesny hotel, Ponte Vasco da Gama — najdłuższy most w Europie, Jardim do Passeio dos Heróis do Mar — przyjemny park, Teleférico de Lisboa — słynna kolejka linowa, czy Gare do Oriente — dworzec o fenomenalnej architekturze.
Parki i ogrody Lizbony
W Lizbonie można znaleźć kilka przepięknych parków i ogrodów, w których warto odpocząć od zwiedzania! Do moich ulubionych należą Jardim da Estrela z przeuroczym ptactwem (pawiami, gęsiami i kaczkami), Jardim Botânico Tropical w Belém, Jardim Botânico da Universidade de Lisboa oraz Parque Marechal Carmona w Cascais. Mnie takie miejsca zdecydowanie zwiedza się najprzyjemniej! Egzotyczna roślinność i ławeczki, na których można odpocząć, pozwalają odetchnąć od zgiełku miasta, będąc w jego centrum.
Cascais
Cascais to moje ulubione miasteczko w okolicy Lizbony (i chyba w całej Portugalii!). Oddalony od stolicy o jakieś 30 km kurort przyciąga swoją atrakcyjnością. To taki portugalski Sopot, tylko że sto razy ładniejszy i bardziej klimatyczny! Warto dodać, że Cascais to jedno z najbogatszych miast Portugalii i widać to na każdym kroku. Jest piękne, zadbane i nie ma miejsca tutaj na pustostany, których znajdziecie całe mnóstwo w innych miastach. Co w Cascais jest tak wyjątkowego? Klimatyczne, choć małe plaże, wypasione wille, cudnej urody park Parque Marechal Carmona z wdzięczącymi się pawiami, Palacio de Cidadela de Cascais — pałac rodziny królewskiej, Farol de Santa Marta — latarnia morska, czy zapierające dech w piersiach skały przy Boca do Inferno oczarowują każdego. W Cascais byłem już 3 razy o różnych porach roku i za każdym razem podobnie mnie zachwyciło. Jednak warto zaznaczyć, że w szczycie sezonu (lipiec-sierpień) ciężko będzie o skrawek miejsca na plaży. Wtedy lepiej wybrać niedalekie Carcavelos, czy zapuścić się w rejony mniej popularnych plaż wokół Sintry.
Sintra
Z Sintrą mam trochę mieszane odczucia. Z jednej strony to najbardziej polecana atrakcja w okolicach Lizbony, a z drugiej koszmar każdego, kto lubi spokój na wakacjach. Mnie totalnie zniechęciła i z pewnością minie kolejnych 10 lat, zanim znowu ją odwiedzę. Co by jednak nie powiedzieć, to atrakcja na miarę wieży Eiffla w Paryżu i grzechem byłoby chociaż raz, będąc w Portugalii jej nie odwiedzić, ale od początku! Sintra to urocze małe miasteczko położone w górach, jakieś 30 km od Lizbony. Po niespełna godzinnej podróży ze stacji Rossio totalnie zmieniamy klimat i lądujemy w środku ogromnego parku narodowego. Samo miasteczko, gdyby nie turyści, byłoby całkiem przyjemne, jednak przeciskanie się wąskimi uliczkami wraz z wycieczkami nie należy do najprzyjemniejszych.
W Sintrze znajdziemy kilka pięknych pałaców, zamków, klasztorów i ogrodów, na których zwiedzanie nie starczy jeden dzień (głównie przez olbrzymie kolejki do każdej atrakcji). Najważniejsze z nich to Convento dos Capuchos — klasztor kapucynów, Palácio de Monserrate — pałacowa willa, Quinta da Regaleira — zespół pałacowo-parkowy, Castelo dos Mouros — Zamek Maurów, Palácio Nacional de Sintra — letnia rezydencja rodziny królewskiej i najbardziej charakterystyczny Palácio Nacional da Pena, przypominający pałace z filmów Disneya. Ze względu na niecodzienną architekturę i piękne ogrody skusiłem się tylko na ten ostatni. Pałac Pena znajduje się wysoko w górach i można albo podjechać do niego autobusem za 5 €, albo pójść pieszo piękną trasą pod górę, mijając cudnej urody ogrody w Parque das Merendas, co wyjątkowo polecam, bo ludzi jest tam bardzo niewiele. Później czeka nas niestety przykra niespodzianka i kolejka po bilety (za 14 €) na co najmniej godzinę stania i kolejna na wejście do samego pałacu, z czego już zrezygnowałem. Nie mniej jednak Pałac Pena jest jedyny w swoim rodzaju i warto chociaż raz go zobaczyć. Jednak warto to zrobić poza sezonem i z pewnością nie w weekend. Ja byłem w środku tygodnia, a ilość turystów przerosła moje przewidywania i cierpliwość. Aha! Będąc w Sintrze, koniecznie trzeba spróbować lokalnych wypieków — Queijadas de Sintra, na które przepis znajdziecie tutaj.
Almada
Do Almady rzadko kto się kiedykolwiek zapuszcza i większość kojarzy ją tylko z olbrzymiego pomnika Jezusa — Cristo Rei, znajdującego się po drugiej stronie Tagu. Jednak jest tam kilka urokliwych miejsc, które przy dłuższym pobycie w Lizbonie warto odwiedzić. Dawniej to portowe miasto o przemysłowej przeszłości tętniło życiem. Istniały tutaj liczne fabryki przetwórstwa rybnego, jedna z największych w Europie stoczni remontowych, która zmieniła krajobraz i zmusiła do powstania ogromnej skarpy, a także liczne magazyny, które składowały produkty dla mieszkańców Lizbony. Wraz z wybudowaniem Mostu 25. Kwietnia, a później mostu Vasco da Gamy rola Cacilhas powoli traciła na znaczeniu. Transport zamiast na wodzie zaczął odbywać się po nowym moście i tak z początkiem XXI wieku Almada stała się dużą noclegownią Lizbony. Co warto zobaczyć na drugim brzegu? Przede wszystkim miasteczko Cacilhas, a szczególnie jego nadbrzeżną pofabryczną część. Ruiny starych fabryk i portu, liczne graffiti oraz fenomenalna restauracja Ponto Final, o której pisałemtutaj, są absolutnie warte odwiedzenia!