Wrocławska Barbara to miejsce kultowe. Dawny bar mleczny, do którego onegdaj chadzali moi rodzice i dziadkowie po wielu latach znów pojawiło się na mapie miasta. Jednak w momencie jego powrotu przestał być tylko tanią jadłodajnią, a miejscem kultury, spotkań i dobrego jedzenia — sercem Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Nowa Barbara, którą mam okazję często odwiedzać ze względu na wydarzenia związane z wrocławską blogosferą, od początku stała się jednym z ciekawszych punktów w mieście. Czuć, że jest to miejsce prawdziwie zrośnięte z miastem, w którym na każdym kroku widać dobry polski dizajn i odwołania do powojennej historii Wrocławia. Jednak dzisiaj nie o tym będzie mowa, a o kuchni, która chyba najbardziej nas interesuje. Z dniem 22 lutego Barbara wystartowała z nowym menu inspirowanym książką kucharską z 1926 roku w nowoczesnym wydaniu i lokalnymi produktami. Ja, jako jeden z pierwszych miałem zaszczyt je w zeszłą niedzielę wypróbować.
Barbara obudziła się z zimowego letargu i spojrzała na to, co najlepsze na Dolnym Śląsku. To zawsze ogromnie cieszy, gdy smaki są inspirowane regionem i lokalnymi produktami. Powrót do korzeni, domowych smaków i historii, ale odczytanej z już odkurzonej książki kucharskiej (bo w nowoczesnym wydaniu) jest zdecydowanie czymś wyczekiwanym.
Na początku nasz apetyt rozbudziła deska serów z Ekologicznego Gospodarstwa Agroturystycznego Wańczykówka. Chyba po raz pierwszy stwierdziłem, że możemy być tak samo dumni z polskiego serowarstwa, jak Szwajcarzy czy Francuzi. Sery były pyszne, kremowe i wyraziste w smaku. Popijając je cydrem Japko i winami z Winnicy de Sas w Dolinie Baryczy byłem prawdziwie ukontentowany i nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne. Pozostałe produkty, z których wyczarowano kolejne potrawy, pochodziły od lokalnych dostawców, m.in. z: Masarni Szymański Jan z Rogoża i Gospodarstwa Rolnego Michała Sznajdera.
Na niedzielnym stole oczywiście nie może zabraknąć rosołu, więc i podczas kolacji Barbara zaserwowała nam bogaty w aromaty rosół na kaczym mięsie. Po nim przyszła pora na przystawkę: wyborny pasztet z gęsich wątróbek z konfiturą z czerwonej cebuli. Dla mnie lekko za suchy, ale sam jego smak był na tyle dobry, że można było wybaczyć to niedociągnięcie. Kolejnym daniem było żeberko z pieczonymi ziemniakami i żółtym burakiem. I tutaj co uważam za największy komplement z mojej strony – po raz pierwszy zjadłem żeberko ze smakiem. Łatwo odchodziło od kości, a tym samym było idealnie wypieczone. Jednak prawdziwą gwiazdą programu była wyborna polędwiczka wieprzowa na purée z selera i jarmużem. Mięso rozpływało się wprost w ustach i było podane ze świetnym sosem oraz gorczycą, które tworzyły integralną całość. Zwieńczeniem naszego posiłku były domowe lody z karmelizowanymi orzechami włoskimi oraz kruchym ciastkiem czekoladowym. Cudowne zwieńczenie tak prostej, a jednocześnie wytwornej kolacji.
Nowe menu Barbary naprawdę zachwyca smakiem rodzimej kuchni i nowoczesną propozycją podania, co widać na talerzach. Szef kuchni — Tomasz Biliczak spisał się na medal i zaserwował nam pyszne kąski, które pozwoliły powrócić do dawnej kuchni polskiej. Nieprzegadanej i nieudziwnionej, a po prostu smacznej. Dodatkowo widoczna na każdym kroku lokalność i sezonowość produktów jest wielkim plusem. Dziękuję całemu zespołowi, który spisał się na medal i nie tylko zaserwował nam pyszną kolację, ale i ugościł nas prawdziwie po polsku, bo gościnę i rodzinną wręcz atmosferę było można poczuć przez cały wieczór. Gorąco Was zapraszam do odmienionej Barbary. Dania z nowego menu można wypróbować w porze lunchu. Przystępne ceny zachęcają: zupa dnia (8,50 zł) i danie główne (15,50 zł) mieszczą się gdzieś pomiędzy jadłodajnią a restauracją, czyniąc z Barbary bistro ze smacznym jedzeniem w dobrej cenie.
10 komentarzy
Mi tez bardzo się podoba, gdy w restauracji serwowane są regionalne produkty. Sery z Wańczykówki próbowałam przy okazji różnych imprez serowych, nasz polski cydr też kocham, tak więc mogę sobie wyobrazić, jaką pyszną ucztę miałeś 🙂
Och tak, uczta była znakomita. 🙂 I strasznie się cieszę, że w końcu nasze rodzime produkty są tak doceniane. 😉
Świetne miejsce – nie dość, ze wszystko jest ładnie i elegancko podane, to jeszcze wykorzystywane są regionalne produkty. Podoba mi się takie podejście do sprawy 🙂
Tak, to wszystko jest zdecydowanie na plus. Fajnie, że nasza kuchnia, a przede wszystkim Polacy w końcu dojrzeli do tego, że mamy się czym kulinarnie pochwalić. 😉
oh wow… lody orzechowe to dla mnie bajka!
A jak bajecznie smakowały! 😉
My byśmy od razu połasiły się na te lody 😀
Koniecznie musimy kiedyś wpaść w te pyszne progi 🙂
Lody były boskie, więc wcale się nie dziwię. 😉
I serdecznie Was zachęcam do odwiedzin Barbarowych progów 😉
Przed WroBlogiem nie byłam jeszcze w Barbarze – kojarzyłam nazwę, ale wydawała mi się raczej miejscem takim raczej nastawionym na eventy, spotkania, z ciekawym wystrojem. Trochę jak galeria sztuki użytkowej połączona z salami wykładowymi. A tu nie dość, że kawa, ciekawe napoje, to jeszcze takie propozycje w menu "jedzeniowym", że żałowałam, że nic sobie nie zamówiłam. Ale wiesz, głupio było słuchać Zwierza z talerzem na kolanach.
Barbara zdecydowanie zachwyca swoim wielofunkcyjnym charakterem i dzięki temu każdy może tutaj znaleźć coś dla siebie. A na lunch zawsze tam można wpaść, bo faktycznie trudno byłoby się śmiać z pełnymi ustami, słuchając anegdot Zwierza. 😀