Pastę tahini wiele osób uważa wyłącznie za dodatek do hummusu, jednak ma ona trochę większe zastosowanie jak na przykład ten sezamowy sos. Od lektury Jerozolimy Yottama Ottolenghiego w swojej kuchni tak często go używam , że postanowiłem dodać go jako osobny przepis. Jest w nim coś uzależniającego i absolutnie niesamowitego, chociaż większość ludzi niewychowana w duchu bliskowschodniej kuchni ma z nim problem. Prawdopodobnie przez gorycz sezamu. W naszej szerokości geograficznej zdecydowanie nie lubimy gorzkiego smaku i kojarzy nam się on z czymś popsutym. Jednak umiejętnie posługiwanie się nim może wiele zdziałać. Jeśli przeszkadza Wam jednak gorycz, warto ją złagodzić odrobiną miodu lub syropu z agawy, czego nauczyła mnie Marta Dymek. Od tego czasu absolutnie przepadam za sosem tahini i dodaję go do mnóstwa wegańskich potraw. Świetnie smakuje z pieczonymi warzywami korzeniowymi, bakłażanem, sałatkami, falafelem, a nawet jagnięciną i stanowi obowiązkowy dodatek do sabihu, na który przepis pojawi się już niebawem!
SKŁADNIKI
- 150 g pasty tahini
- ok. 100 ml wody
- 4 łyżki soku z cytryny
- 1 łyżka miodu lub syropu z agawy (opcjonalnie*)
- 2 ząbki czosnku
- szczypta soli
PRZYGOTOWANIE
- Tahinę wymieszaj w słoiczku, a następnie umieść w kielichu blendera wraz z miodem, sokiem z cytryny i ząbkami czosnku.
- Zacznij miksować, dolewając powoli wodę. Powinien powstać gęsty sos o konsystencji majonezu. Jeśli będzie za gęsty, dolej więcej wody. Dopraw go solą do smaku.
- Gotowy sos tahini możesz przechowywać do tygodnia czasu w lodówce.
UWAGI
*Oryginalny sos nie zawiera żadnego słodzika, jednak według mnie odrobina miodu lub syropu z agawy fajnie przełamuje gorycz pasty sezamowej.