Mówi się, że dla kucharza najważniejszy jest nóż. Jednak, jak powszechnie wiadomo, samym nożem wiele w kuchni się nie zdziała (no chyba, że specjalizujemy się w sushi). Sam proces gotowania zwykle wymaga obróbki cieplnej. I w tym miejscu pytanie do Was: jakiego naczynia używacie najczęściej na co dzień? U mnie zdecydowanie bierze prym patelnia! Zdarza się, że wykorzystuję ją nawet trzy razy dziennie i wcale nie tylko do smażenia, bo dzięki temu, że dzisiejsze nowoczesne powłoki nie wymagają użycia tłuszczu, to świetnie sprawdza się także do innych zadań. Niestety w związku z częstym użytkowaniem każdą patelnię potrafię wykończyć bardzo szybko. Co szczególnie jest denerwujące, bo gdy potrawy przywierają, to znaczy, że naczynie już do niczego się nie nadaje. Dlatego tym bardziej ucieszyłem się, że patelnia tytanowa WOLL została mi wręczona do testów i będę mógł sprawdzić, jak sobie daje radę. Bo jak przetrwa próbę czasu u Fudskłera, to znaczy, że jest niezniszczalna. Trzymajcie za nią kciuki! 😉 Na pierwszy ogień w ramach testów poszła frittata z jarmużem. Bo nic nie lubi tak bardzo przywrzeć do patelni, jak ten włoski omlet!
Patelnia tytanowa
Zanim jednak przejdziemy do testów, jeszcze kilka słów o samej patelni. Bo w końcu to ona jest tutaj najważniejsza. Do przeprowadzenia prób w kuchni dostałem patelnię WOLL Diamond o średnicy 24 cm. Jest to jeden z wielu modeli niemieckiego producenta. Wszystkie możecie znaleźć u polskiego dystrybutora pod adresem www.patelnie-tytanowe.pl. Mnie akurat szczególnie w tym przypadku przypadła do gustu odpinana rączka, dzięki czemu patelnię znacznie łatwiej się przechowuje i nie zabiera tyle miejsca w kuchennych szafkach. Poza tym już na zdjęciach sprawia wrażenie solidnie wykonanej, a napis Made in Germany mnie w tym utwierdził.
Cały czas wspominam jednak, że to patelnia tytanowa. Czym się to jednak charakteryzuje? Oczywiście całe naczynie nie jest wykonane ze stopu tytanu, tylko podobnie, jak w przypadku teflonu patelnia pokryta jest specjalną tytanową powłoką z drobinkami diamentu. Ten nanokompozyt wykazuje się wysoką odpornością na ścieranie, dzięki czemu nieprzywierającą powierzchnią można się cieszyć dłużej niż już nieco przestarzałym politetrafluoroetylenem. Sam korpus wykonany jest zaś z siluminu, czyli stopu aluminium z krzemem, czemu zawdzięcza swoją lekkość i wytrzymałość. Dodatkowym jego atutem jest mała skłonność do pękania na gorąco, wysoka żarowytrzymałość i odporność na korozję, co znajduje szerokie zastosowanie w motoryzacji, lotnictwie, a także w kuchni. 😉 Jako materiałoznawca z wykształcenia mógłbym Was teraz trochę pozanurzać, ale sobie odpuszczę. 😉
Wracając jeszcze do samej patelni, warto dodać, że nadaje się ona zarówno do kuchenek gazowych, elektrycznych, jak i indukcyjnych. Można w niej również piec, bowiem cała konstrukcja wraz z rączką i pokrywą z hartowanego szkła jest odporna na temperatury do 250°C. Dodatkowo patelnię można myć w zmywarce, chociaż ja tego nigdy nie robię, ale dobrze mieć taką możliwość. Jeżeli jesteście ciekawi, co jeszcze patelnia WOLL Diamond potrafi, odwiedźcie koniecznie stronę producenta.
Próba frittaty
Chyba każdy z nas zna ten ból nieudanej jajecznicy, która zostaje na ściankach patelni, czy omletu, którego nie można w żaden sposób ściągnąć lub obrócić na drugą stronę. Taka sytuacja o poranku zdecydowanie potrafi popsuć każdy dzień! Dlatego już nauczony doświadczeniem, posiadam osobną patelnię do zadań specjalnych — czytaj do jajek, bo to one są jednymi z trudniejszych towarzyszy w kuchni. Frittata zaś nie dość, że potrafi przywrzeć, to wypadałoby ją również przewrócić na drugą stronę, chociaż ja preferuję patent pod przykryciem lub w piekarniku. Drugi problem to fakt, że zwykle ścina się ona nierównomiernie i, mimo że od spodu już zaczyna się miejscami przypalać, to często na wierzchu potrafi nadal być lekko płynna.
Tutaj patelnia tytanowa WOLL szczególnie zdobyła moje uznanie. Nie dość, że powierzchnia nagrzewa się błyskawicznie, to bardzo równomiernie. Frittata po 5 minutach była doskonale ścięta na całej powierzchni, a po obróceniu na drugą stronę w każdym punkcie tak samo ładnie wypieczona. Jeśli dodam do tego fakt, że po przechyleniu patelni niemal sama ześlizgnęła się z naczynia, to chyba do szczęścia nic więcej mi nie potrzeba. Dodatkowo omlet nie wymagał użycia oleju. Oczywiście wykorzystałem odrobinę do jarmużu (bez oliwy nie smakuje dobrze — sprawdziłem), ale sama frittata smażyła się już bez tłuszczu. Sprawdziłem to dla pewności również dla jajek sadzonych i wyszły znakomicie bez grama oleju. Tego akurat żadna moja patelnia dotąd nie potrafiła.
Przepis na pyszną frittatę z jarmużem i serem feta znajdziecie oczywiście poniżej. Gorąco zachęcam do wypróbowania, szczególnie że to jest świetne danie na każdą porę dnia. Sprawdzi się zarówno na śniadanie, jak i ekspresowy obiad czy kolację. Ja uwielbiam ukrywać w niej przeróżne dodatki, ale połączenie jarmużu lub szpinaku z serem feta jest absolutnie doskonałe. Szczególnie gdy na koniec przyprawi się gotową frittatę odrobiną świeżo mielonego czerwonego pieprzu.
SKŁADNIKI
- 200 g świeżego jarmużu
- 6 jajek
- 200 g sera feta (najlepiej koziego lub owczego)
- garść pomidorków koktajlowych
- świeżo mielony czarny i czerwony pieprz
- ½ łyżeczki soli
- chlust oliwy z oliwek lub innego dobrego oleju
PRZYGOTOWANIE
- Na patelni rozgrzej oliwę lub olej i wrzuć porwany na mniejsze kawałki jarmuż. Smaż powoli, aż nabierze intensywnego zielonego koloru.
- Jajka roztrzep i przypraw solą oraz czarnym pieprzem do smaku. Miksturę wlej na patelnię i zmniejsz ogień do minimum.
- Kolejno pokrój ser feta w kostkę i ułóż na powierzchni omletu. Patelnię przykryj pokrywką lub wstaw do piekarnika nagrzanego do 180°C. Frittatę smaż przez około 5 minut na małym ogniu pod przykryciem lub piecz przez 5-8 minut w piekarniku, aż jajka się zetną.
- Gotową frittatę posyp odrobiną czerwonego pieprzu i udekoruj pomidorkami koktajlowymi.
No dobrze, ale czy ta patelnia służy tylko do jajek?
Oczywiście, że nie! W ramach testów przygotowałem również japchae, czyli koreański stir-fry z warzywami i makaronem z batatów. Przepis na niego znajdziecie tutaj. Ale już mogę Wam zdradzić, że na patelni tytanowej WOLL warzywa wyszły doskonale chrupiące niczym w woku i to tylko na odrobinie tłuszczu. Również bardzo dobrze smażyło mi się makaron vermicelli, który nie przywarł nawet na moment do powierzchni. Dlatego też po pierwszych próbach jestem bardzo zadowolony. Teraz tylko liczę na to, że patelnia długo będzie służyła i pewnością o dalszych jej losach Was poinformuję. Póki co jestem bardzo z niej zadowolony.