Wegańskie racuchy drożdżowe z jabłkami
poniedziałek, 13 kwietnia 2015Czy jest coś pyszniejszego od złocistych racuszków? Według mnie nie ma. Te drożdżowe należą do moich ulubionych. Puchate, pachnące cynamonem i rumiane. Pycha! Nawiązując do akcji PLANT IS FOOD, nabiał zamieniłem produktami roślinnymi i było to doskonałe posunięcie, bo racuchy wyszły smaczniejsze niż zazwyczaj. Przypominają mi najlepsze jabłkowe ciacha. Gorąco polecam! ;)
Składniki (na około 20 sporych racuchów):
- 4 spore jabłka
- 2 szklanki mąki orkiszowej
- 1 szklanka mleka roślinnego (ja użyłem kokosowego pół na pół z owsianym)
- 2 łyżeczki mielonego siemienia lnianego + 80 ml wrzątku
- 5 g suchych drożdży lub 10 g świeżych
- 2 łyżki cukru (u mnie brązowy)
- 1 płaska łyżeczka cynamonu
- roślinny olej do smażenia
- cukier puder do posypania (opcjonalnie)
Przygotowanie:
Mąkę, drożdże, cynamon i cukier wsyp do miski. Siemię lniane zalej wrzątkiem, wymieszaj, odstaw na 5 minut, a następnie dodaj do mąki. Wlej jeszcze letnie mleko i wszystko dokładnie połącz ze sobą drewnianą łyżką. Ciasto powinno być dość gęste, ale jeszcze trochę lejące, w razie potrzeby dolej więcej mleka. Teraz odstaw je na co najmniej 30 minut by drożdże zaczęły pracować.
W tym czasie możesz obrać jabłka i pokroić je na kawałki. Dodaj je następnie do ciasta, wymieszaj i odstaw jeszcze na kolejne 10 minut.
Na patelni dobrze rozgrzej olej i kładź po 2 łyżki ciasta na każdego racucha. Smaż z obu stron na średnim ogniu, aż staną się rumiane. Na koniec odsącz je z nadmiaru oleju na papierowym ręczniku. Podawaj od razu. Możesz je posypać również cukrem pudrem, chociaż dla mnie były wystarczająco słodkie. Smacznego! ;)
Przepis na tradycyjne drożdżowe racuchy możecie znaleźć również tutaj (klik).
61 komentarze
Wyglądają na to, że są bardzo smacze, racuchy robię często, ale z drożdżami jeszcze nie robiłam. Pozdrawiam i zaprazam do mnie w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńJa za to właśnie drożdżowe lubię najbardziej i chyba najczęściej takie u mnie goszczą :D Jasne, zaraz zajrzę ;)
Usuńmmm, wyglądają tak jak te, które smażyła moja babcia (choć tamte wcale nie były wegańskie:) takie ciepłe, prosto z patelni... najlepsze!
OdpowiedzUsuńOch tak, babcie mają rękę do racuchów jak mało kto i przyznaję, że te prosto z patelni są najlepsze <3
UsuńPiękne,bardzo puszyste,jak spod ręki mojej Mamy,a robi najpyszniejsze na świecie muszę nieskromnie dodać:)))A siemię mielone,czyż nie?
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście, że mielone. Inaczej nie miało by właściwości spajającej ;) Zawsze używam go w takiej formie, więc jakoś nie pomyślałem, by to dopisać :D A mamine i babcine, wiadomo, że są najlepsze, więc tym bardziej dziękuję za komplement ;)
UsuńWyglądają naprawdę smacznie, choć pierwszy raz widzę drożdże w przepisie na racuchy i zastanawiam się czy nie wybróbować takie wariantu :)
OdpowiedzUsuńSerio? :D U mnie w domu chyba najczęściej są właśnie drożdżowe. Wypróbuj koniecznie ;)
Usuńza wszelkimi plackami i placuszkami przepadam. i te również mnie urzekły :) zapisuję do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńNo to super! ;D
UsuńPyszne wyszły, puchate i rumiane....mniam :)
OdpowiedzUsuńDzięki za komplement ;)
Usuńw prostocie siła! cudne :)
OdpowiedzUsuńPewnie! Coraz częściej to do mnie dociera! ;)
Usuńnie ma to jak pulchne racuchy z jabłkami - uwielbiam je! niczym te najlepsze, babcine rzecz jasna :)
OdpowiedzUsuńNooo, wiadomo, babcine nie mają sobie równych ;)
UsuńRacuszki z jabłkami robiła mi w dzieciństwie moja babcia. Pewnie złapałaby się za głowę, gdyby się dowiedziała, że można je zrobić bez jajek (tak samo, gdyby się dowiedziała, że nie jem mięsa, co dla niej jest tajemnicą ;))
OdpowiedzUsuńHaha, moja już właśnie przestała się łapać za głowę, patrząc na to, co ja wyczyniam w kuchni ;D
Usuńwow.. one wyglądają nieziemsko.. chrupiące, ale puszyste! <3
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki! Cieszę się, że racuchowy eksperyment można znać za udany ;)
UsuńSmak dzieciństwa :) wyglądają przepysznie i taka zdrowsza wersja...
OdpowiedzUsuńSłodkiego dzieciństwa ;)
UsuńTakie jeszcze cieplutkie oprószone cukrem pudrem i cynamonem! Istne niebo w gębie :P
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej! ;D
Usuńuwielbiam racuchy, ale w wegańskim wydaniu jeszcze nie jadłam :) chetnie wypróbuje przepis :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPolecam, są naprawdę bardzo smaczne ;)
UsuńŚwietne zdjęcia i kuszące mocno te racuszki... Mniam!
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że kuszą. Dzięki wielkie ;D
UsuńŚwietne te racuchy. W ogóle świetny pomysł z tym miesiącem... cały czas o tym pamiętam i mam Ci wysłać jakiś przepis, ale brak mi czasu, jak już ugotuję coś zgodnego z kluczem ;) niestety.
OdpowiedzUsuńJeszcze tydzień został, może się uda? ;D A miesiąc coś czuję, że i tak będzie kontynuowany, przynajmniej z mojej strony. No pewnie też będę podrzucał niewegańskie przepisy, ale odkryłem, że kuchnia roślinna kręci mnie niesamowicie ;D
UsuńMnie też. Przypomnij mi do kiedy jest dokładnie? Może zepnę się w sobotę :)
UsuńDo 21 kwietnia włącznie. Ale jak podrzucisz przepis dzień/dwa później, to też się nic nie stanie, bo podsumowanie pewnie dopiero w weekend będę robił ;)
UsuńTakie racuszki z jabłkami kojarzą mi się z moimi wakacjami u dziadków, gdy byłam dzieckiem jechałam do nich na cały miesiąc, a babcia prawie co wieczór robiła mi na kolację takie cudo i podawała z kompotem wiśniowym :) A twoje racuchy wyglądają tak samo pysznie, jak te babcine :}
OdpowiedzUsuńCóż za piękne (i pyszne!) wspomnienie! <3 Sądzę, że moje do tych babcinych się nie umywają, ale bardzo dziękuję za tak wielki komplement. :)
UsuńBardzo smakowite racuszki, lubię takie, koniecznie z cynamonem! :)
OdpowiedzUsuńOch tak, cynamon to dodatek obowiązkowy ;)
UsuńPyszne ,uwielbiam takie placuchy.
OdpowiedzUsuńChyba trudno ich nie lubić ;)
UsuńAle mi narobileś na nie ochoty! Wyglądają rewelacyjnie, aż chyba zrobię w chwili wolnej :)
OdpowiedzUsuńHaha, taki też był mój cel! :D
Usuńwyglądają super! palce lizać!
OdpowiedzUsuńDzięki, miło to słyszeć! :)
UsuńRewelacyjne te racuszki, oj bardzo lubię. Zrobię sobie takie na obiad :-)
OdpowiedzUsuńNo to super, daj znać jak smakowały ;)
UsuńRacuszki bardzo lubię, choć takich na mleku roślinnym jeszcze nie jadłam:)
OdpowiedzUsuńdla mnie racuszki moje dziadka były i sa NAJ :)
Dziadków to nie podejrzewałem, że takie specjały potrafią robić. Super! :D
UsuńBardzo fajnie wyglądają, z przyjemnością zjadłabym takie racuchy.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to ogromnie ;)
UsuńJaka fanatycy wszelkiego rodzaju placków mówimy im zdecydowane TAAAAAAAAAK ;-D
OdpowiedzUsuńHaha, no to niemałe pochlebstwo z Waszej strony! W końcu Wasze placki zawsze wprowadzają mnie w zachwyt, dzięki wielkie! ;D
UsuńSą piękne. Orientujesz się jak długo może być przechowywane samodzielne zmielone siemię lniane? :)
OdpowiedzUsuńHmmm... wydaje mi się, że równie długo jak to kupne. Ja wprawdzie od razu zużywam całe po mieleniu, ale myślę, że jeśli będzie przechowywane w suchym miejscu, to powinno przetrwać kilka miesięcy.
UsuńA wyjdą na wodzie? Bo skończyło mi się mleko kokosowe a już dłużej nie wytrzymam!!! Mam taka ochotę na nie!
OdpowiedzUsuńTak, wyjdą, tylko mogą być nieco mniej smaczne. PS. Zawsze możesz użyć dowolnego innego mleka roślinnego. Pozdrawiam ;)
UsuńA i może nie wlewaj od razu całej szklanki wody naraz, żeby nie wyszły za rzadkie ;)
UsuńZrobiłam i wyszły genialnie! Nigdzie nie mogłam znaleść dobrego przepisu na wegańskie racuchy - dobrze, ze trafiłam tutaj! Bardzo proszę o WIĘCEJ PRZEPISÓW WEGANSKICH
OdpowiedzUsuńSuper! Przeogromnie się cieszę, że racuchy z mojego przepisu się udały. :) Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, aby więcej takich przepisów się pojawiało. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;)
Usuńzrobiłam !!
OdpowiedzUsuńSą pyszne ,jeszcze gorącego spróbowałam :)
Ale ,ja je upiekłam w piekarniku ,nie smażyłam..
miałam tylko dwa jabłka i dodałam trzy nektarynki pokrojone jak jabłka i są pyszne !!!!
Dziękuję serdecznie :)))
Dorota
Ale miło! Niesamowicie się cieszę, że przepis przypadł Tobie do gustu i świetny pomysł z tymi nektarynkami, jak i z pieczeniem racuchów w piekarniku. Będę musiał wypróbować! Pozdrawiam! ;)
UsuńNigdy nie robiłam drożdżowych ale pamiętam, że w przedszkolu, czy szkole zawsze były drożdżowe tylko albo bez jabłek albo w takiej małej ilości, że niewyczuwalne (oszczędzali ;) ) Chyba pójdę po drożdże, choć jeszcze NIGDY ich nie używałam (nie mam ręki do wypieków ale Pan opisał to tak "lekkim piórem", że wydaje się w miarę proste w przygotowaniu. Miło też, że odpisuje Pan praktycznie na każdy komentarz, co rzadko się zdarza. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNo niestety racuchy ze szkolnej stołówki nie były najlepsze też i w moich wspomnieniach. :P Co do drożdży to nie należy ich się bać. Wystarczy pamiętać, że składniki nie mogą być zimne, ani gorące; tylko letnie i na pewno wszystko się uda. ;) Bardzo mi miło, że tak Pani sądzi. A kontakt z czytelnikami jest jedną z fajniejszych części prowadzenia bloga - w końcu nie tworzę tych treści tylko dla siebie. ;) Również serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki, żeby udało się Pani okiełznać drożdże. :)
Usuń